Strona głównaUrodaMimo kryzysu Polacy nadal wydają pieniądze na poprawianie urody, ale...

Mimo kryzysu Polacy nadal wydają pieniądze na poprawianie urody, ale...

Choć podobno najważniejsze jest nasze wnętrze, dziś często także od wyglądu uzależniona jest nasza kariera czy pozycja społeczna. Nie chcemy pozwolić sobie na oznaki starości i defekty sylwetki. Jednak uroda kosztuje. Czy światowy kryzys spowodował zmianę upodobań pacjentów klinik chirurgii plastycznej?
Mimo kryzysu Polacy nadal wydają pieniądze na poprawianie urody, ale... [© Benko Zsolt - Fotolia.com] - W Polsce jeszcze nie mówi się o tym problemie, ale ubiegłoroczny wrześniowy kongres chirurgii plastycznej w Chicago zdominowały właśnie tematy recesji i technik minimalnie inwazyjnych - mówi portalowi rynekzdrowia.pl dr Norbert Paweł Górski, otolaryngolog i specjalista chirurgii plastycznej oraz rekonstrukcyjnej twarzy z warszawskiego centrum medycznego MML. - Teraz pacjent dwa razy zastanawia się nad taką inwestycją. Odkłada operację o pół roku czy rok. Obserwujemy spadek zainteresowania takimi operacjami.

Za lifting twarzy trzeba zapłacić kilkadziesiąt tysięcy złotych dlatego stać na to nielicznych, a ci którzy niedawno bez zastanawiania wydawali duże sumy dziś zaczynają oszczędzać.

Życie nie lubi jednak próżni. Jeżeli nie stać pacjenta na lifting... to myśli chociaż o botoksie.

Wystrzeliły zastrzyki

- Techniki małoinwazyjne wystrzeliły jak rakieta, ponieważ są tańsze choć oczywiście efekty takich zabiegów utrzymują się krócej. Np. w Stanach Zjednoczonych, w ciągu ostatnich 8 lat nastąpił wzrost ilości wykonywanych tego typu zabiegów o 2400 proc. Z czego największy wzrost zanotowano w ciągu ostatnich 2 lat - opowiada nam dr Górski, który kształcił się i pracował m.in. właśnie w USA.

W kobiecych magazynach aż roi się od artykułów o likwidowaniu zmarszczek zastrzykami z botoksu. Panie opowiadają o świetnych efektach, mówią, że organizowane są nawet botoksparty...

Dr Pawł Górski potwierdza, że najpopularniejszym zabiegiem jest właśnie likwidacja zmarszczek botoksem, a także stosowane w tym celu inne wypełniacze. Ostrzega jednak, że zabiegi tego typu musi wykonywac fachowiec inaczej mogą zamiast nas upiększyć - wręcz przeciwnie - oszpecić.

- Trzeba sprawdzać, kto dotyka naszej twarzy. Musi to robić specjalista, a nie ktokolwiek - mówi specjalista.

Za odmładzanie botoksem musimy zapłacić średnio 300-500 zł za rejon twarzy. Jak tłumaczy chirurg, jest to dwa razy drożej niż np. w Stanach Zjednoczonych. Efekt utrzymuje się od kilku do kilkunastu miesięcy. Natomiast duży lifting twarzy, którego efekt utrzymuje się ok. 10 lat kosztuje średnio 12-25 tys. zł.

Jednak specjaliści raczej nie ucierpieli finansowo z powodu zmiany upodobań pacjentów. Ponieważ zabiegi małoinwazyjne są tańsze, to więcej osób się na nie decyduje, co rekompensuje spadek ilości pacjentów korzystających z drogich operacji.

Kryzysu nie zauważa

w swojej warszawskiej klinice dr Marek Szczyt, specjalista chirurgii plastycznej, znany z jednego z programów telewizyjnych zmieniającego wizerunek kobiet. W kolejce na konsultację do doktora trzeba czekać rok. Jednak przyznaje, że zabiegi niechirurgiczne budzą coraz większe zainteresowanie.

- Oczywiście dlatego, że są tańsze. Ostatnio pacjentki pytają np. o niechirurgiczną metodę powiększania biustu, która polega na wstrzyknięciu preparatu w piersi. Jednak tą metodą można powiększyć biust o jakieś pół rozmiaru. Minął boom na odsysanie tłuszczu. Takich zabiegów wykonuje się coraz mniej, ponieważ jest coraz więcej możliwości skorygowania sylwetki, np. lipoliza. Jednak często pacjentki są zawiedzione tymi zabiegami, które nie dają dużego efektu i w końcu decydują się na odsysanie tłuszczu - tłumaczy nam dr Szczyt.

Mówi, że trzeba być świadomym pacjentem i dowiedzieć się, jakie efekty możemy osiągnąć po danym zabiegu czy operacji.

- Jeżeli pacjentka kwalifikuje się np. do liftingu twarzy, to nie kwalifikuje się na zabieg z zastosowaniem botoksu, on zwyczajnie nie zadziała. Czasami dopiero po liftingu można stosować mniej inwazyjne techniki. Uważam, że pacjentki, które korzystają z mniej inwazyjnych technik i tak potem trafią pod nóż - podsumowuje chirurg plastyczny.

Anna Kaczmarek / Rynek Zdrowia

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć