Strona głównaUrodaByć naturalnie piękną strona 2 / 3

Być naturalnie piękną

strona 2 / 3

Być naturalnie piękną
Istny wehikuł czasu

Antycellulitowym przebojem numer jeden już od ładnych kilku lat jest dermomasaż, czyli masaż podciśnieniowy, znany też pod nazwą endermologii. Łączy oddziaływanie podciśnienia z elementami klasycznego masażu mechanicznego, czego skutki są spektakularne dla wyglądu skóry i sylwetki. Dzięki usprawnieniu mikrokrążenia i pobudzeniu lipolizy (spalania tłuszczu) w głębokich warstwach skóry zanika cellulit, odchodzą nadwyżkowe centymetry w newralgicznych miejscach, a skóra staje się lepiej odżywiona, jędrniejsza i młodsza. W ultranowoczesnych urządzeniach tego typu zabieg jest jeszcze bardziej bezproblemowy, bo nie wymaga zakładania specjalnego kostiumu, jaki był dotąd konieczny przy masażu podciśnieniowym.

Urządzenia takie to zresztą istne „wehikuł czasu", pozwalający odmładzać się od stóp do głów - zawierają inny kosmetologiczny hit: RF, czyli fale radiowe. Poddając się działaniu fal radiowych w wydaniu kosmetologicznym, można nie tylko przywrócić skórze jędrność i sprężystość, i to na długi czas, ale i skutecznie pozbyć się zmarszczek na twarzy. Fale radiowe obkurczają nadmiernie rozciągnięte włókna kolagenu, a jednocześnie pobudzają jego produkcję przez fibroblasty w skórze, inicjują więc naturalne procesy prowadzące do realnego odmłodzenia. Poprawa wyglądu następuje od razu, jednak korzystny proces zmian na lepsze trwa jeszcze wiele miesięcy!

- Podczas zabiegów w naszej klinice aplikuje się dodatkowo kolagen aktywny biologicznie. Efekt murowany. Od samego wyglądu w lustrze nabierzemy energii na dłuuuugi spacer, by zaprezentować się otoczeniu! A przy okazji podtrzymać dobry rezultat i wyrobić w sobie pożyteczny nawyk ruszania nogami - mówi Paweł Ziobro, PR Manager Kliniki Anna Pikura.

Płeć blejwasem bladem

Wystarczy wpisać do wyszukiwarki słowa stars without make up, by przekonać się, że poniższe barokowe dziełko Jana Andrzeja Morsztyna mówi nie tylko o postrzeganiu ukochanej zależnie od stanu wzajemnych stosunków, ale i - może nawet trafniej - o współczesnej kobiecie w makijażu i bez:

Oczy są ogień, czoło jest zwierciadłem,
Włos złotem, perłą ząb, płeć mlekiem zsiadłem,
Usta koralem, purpurą jagody,
Póki mi, panno, dotrzymujesz zgody.

Jak się zwadzimy - jagody są trądem,
Usta czeluścią, płeć blejwasem bladem,
Ząb szkapią kością, włosy pajęczyną,
Czoło maglownią, a oczy perzyną.

Gospodarze strony starswithoutmakeup.net zaznaczają wprawdzie, że cel jej istnienia jest przychylny makijażowi i ma dowieść, że podkładem, korektorem i szminką nawet z brzyduli da się zrobić piękność, ale wystarczy popatrzeć choćby na wersje sauté Kate Moss, Brooke Shields, Cameron Diaz, Christiny Ricci, Sarah Jessiki Parker, René Zellweger czy Demi Moore (że już o Lady Gaga i Madonnie nie wspomnę), by dojść do wniosku, że ideał urody nie polega chyba jednak na dostępie do drogich kosmetyków i posiadaniu świetnego wizażysty. Pod perfekcyjną warstwą makijażu kryją się biedne, zniszczone, zmaltretowane twarze, z wypisanym na nich bólem istnienia, dodatkową ponad metrykę dekadą i często początkową fazą trądziku różowatego oraz rozmaitymi innymi dermatologicznymi patologiami. Nawet Cher - ikona chirurgii plastycznej - bez makijażu wygląda na swoje lata.

I cóż w tym dziwnego - chciałoby się rzec. Czy kładąc na twarz od wczesnej młodości głośno reklamowane marki światowego przemysłu kosmetycznego, można już w wieku 30-35 lat wyglądać inaczej? (A im dalej, tym gorzej). Pewna dystyngowana dama z wyższych sfer radziła mojej mamie w młodości: „Dziecko, nie używaj kremów, bo zniszczysz sobie skórę". Moja mama posłuchała i dziś jako wiekowa pani wygląda o 10 lat młodziej od swych o 10 lat młodszych koleżanek.

Czy od „kosmetyków pielęgnujących" może niszczyć się cera? Nieraz wystarczy tylko rzut oka na ich skład, by wzdrygnąć się z przerażenia. Na większości opakowań takich specyfików zastrzega się wprawdzie, że działają one tylko na poziomie wierzchnich warstw naskórka, jednak z kosmetykami jest analogicznie jak z pewnym popularnym środkiem chwastobójczym, lanym bez umiaru do polskiej gleby (choć na Zachodzie znalazł się już na celowniku): sam szkodliwy składnik chwastobójczy istotnie po jakimś czasie się rozkłada (choć co wcześniej zdoła naszkodzić, to jego), znacznie jednak gorsze niż on są „substancje pomocnicze", których działania na opakowaniu nie podaje się, a - jak wykazały badania - czyniące prawdziwe spustoszenia w organizmie ludzi, który mają z tym preparatem jakikolwiek kontakt.

W konwencjonalnych kosmetykach też często bywa mnóstwo "substancji pomocniczych", które powinny w istocie nosić nazwę "substancji szkodniczych". Podobnie jak w przypadku środka chwastobójczego, badania nad szkodliwością „wypełniaczy" kosmetycznych prowadzi się trudno, ponieważ rzecz jasna wśród producentów tych preparatów brakuje chętnych do ich finansowania. Mimo to ich skutki obserwuje na sobie gołym okiem wiele "dbających o urodę" kobiet, od wczesnej młodości nakładających na twarz naszpikowane syntetyczną chemią toniki, kremy i maseczki. Potwierdzają to dermatolodzy prowadzący niezależne badania naukowe. W wieku około 35 lat u tych kobiet, które regularnie stosują takie kosmetyki, skóra jest już bardzo podrażniona i reaguje wybuchowo na wszelkie bodźce. Mimo to panie, zafascynowane reklamami w kolorowych pismach i pięknymi buziami na nich, nie przestają męczyć skóry kolejną wersją syntetycznej tablicy Mendelejewa.
Strony : 1 2 3

Zobacz także

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć